- Ronnie obudź się. Spóźnimy się na lekcje. -
na początku głos Clary wydał mi się lekko przytłumiony
- Dobrze, już dobrze. wstaję - powiedziałam
jednocześnie mocując się z kołdrą.
- Ja cię przepraszam! Przespałaś kilka
godzin! Nie powinnaś tak długo wysiadywać, jeśli potem nie możesz wstać. Za pół
godziny zaczynają się zajęcia.
- Holender! - Potarłam twarz, chcąc szybciej
się dobudzić. - Przez to polowanie całkiem o tym zapomniałam.
- No, ale masz mnie.
- Tak. Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Ale wiesz, że dziś jest bal?
- Co? Jaki bal?
- To z okazji kolejnej rocznicy powstania
naszej szkoły.
- Aha.
- Ja idę. A ty?
- Mam iść na jakiś bal, a co ja kopciuszek
jestem?
- Nie chcę cię martwić ale to było pytanie
retoryczne, ponieważ obecność na tym balu jest obowiązkowa.
- Aha. Czyli jednak jestem kopciuszkiem. A z
kim idziesz?
- To niespodzianka. Mogę ci powiedzieć tylko
tyle, że jeszcze nie znasz tego chłopaka, ale dziś będzie twój szczęśliwy
dzień. A ty pewnie przyjdziesz z Simonem?
- Nie wiem. Nie chcę jeszcze bardziej podpaść
Izzy.
- Nie przejmój się nią. Po prostu baw się i
nie zwracaj na nią uwagi.
- Postaram się.
- No to super, ale wiesz co dam ci radę
lepiej się pospiesz z ubieraniem. I nałóż na siebie porządny makijaż, bo jesteś
blada jak trup. Za chwilę naprawdę się spóźnimy.
- A niech to! Już idę.
Po
tych słowach wparowałam do łazienki i szybko sie ogarnęłam. Chwilę potem
popędziłam na lekcje. Oczywiście w całej szkole wisiały plakaty informujące o
dzisiejszym balu. Hmm tylko jesli obecność jest obowiązkowa to z kim ja pójdę?
Jest jeszcze trochę czasu, pewnie ktoś mnie zaprosi. Dziś na lekcjach nie
bardzo mogłam się skupić. Cały czas myślałam o tym cholernym balu. Przez to, że
wczoraj siedziałam do późna dziś zaspałam i nie zjadłam śniadania, ale jakoś w
ogóle nie byłam głodna.
- Ponno Sparks? Czy pani mnie słucha? - z
rozmyślań wyrwał mnie głos Aury (to moja nauczycielka od zajęć teatralnych).
- Tak. Oczywiście.
- To dobrze. Tylko proszę abyś była trochę
bardziej skupiona na lekcji.
- Dobrze. Przepraszam.
- Nie ma za co. Przecież każdemu może się to
zdarzyć.
Od tej
pory staralam sie bardziej uważać na lekcjach. Dobrze, że teraz jest czas na obiad.
Nie to zebym była głodna bo nie jestem tylko chcę odpocząć i porozmawiać z
moimi przyjaciółmi. Od razu po francuskim udałam się na stołówkę. Po drodze
jednak (zupełnie przypadkiem) wpadłam na Simona.
- O cześć - powiedział.
- Hej. Słuchaj przepraszam za wtedy, ale
naprawdę byłam zajęta - odpowiedziałam.
- Nie szkodzi. Wiesz nie mam teraz zbyt dużo
czasu ponieważ Sara kazała mi przyjść do swojego gabinetu, ale chciałem cię o
coś spytać.
- Pytaj o co chcesz.
- No dobrze.Więc może pójdziesz ze mną na dzisiejszy
bal?
- Z chęcią.
- No to super. A teraz przepraszam, ale muszę
już iść.
- Nie ma sprawy pa.
No problem mojego partnera na dzisiejszy bal
rozwiązał się sam. Tylko w co ja sie ubiorę? W mojej szafie chyba nie ma nic
odpowiedniego na tę okazję. Ale cóż pomyślę o tym odrobinę później ponieważ
teraz muszę obgadać kilka spraw z moją paczką przyjaciół. Podeszłam do naszego
stolika i rzuciłam:
- Hej
- Cześć Ronnie - odpowiedzieli.
- Co tam u was? Macie już partnerów na
dzisiejszy bal?
- Tak - powiedział Damian. - Dla przykładu
nie wiem z kim idzie Clary, ale reszte znam. No więc Karina idzie z jakimś
Adamem, Maciek z Agnieszką, Kamila z Arkiem, Bartek z Moniką, Martyna z
Tomkiem, Patrycja z Marcinem, Kamil z Kasią, a ja z taką Oliwią.
- Aha.
- A ty z kim idziesz? - spytała Martyna.
- Z Simonem.
- Tak myślałam - Karina.
- Tak jak wszyscy - dodał Bartek.
Jeszcze chwilę sobie pogadaliśmy i znów
nadeszła pora na lekcje. Dziś pierwszy raz zaczęło mi się nudzić przez co
lekcje zdawały się dłuższe. W czasie przerwy między angielskim a francuskim
zaczepił mnie Siomon.
- Sorki, że ci przeszkadzam. Wiem, że jesteś
zajęta. Ale wierz mi miałem ważny powód.
- Wclae nie jestem zajęta. Nawet się cieszę,
że przyszedłeś. A co to za ważny powód?
- No właśnie to jest ten powód. - Wręczył mi
duże białe pudło. - To dla ciebie.
Zdjęłam wieko. Okrzyk zachwytu wydarł się z
piersi moich i pozostałych, który byli na korytarzu. W pudle spoczywała
najpiękniejsza suknia jaką kiedykolwiek w życiu widziałam. Czarna (to mój
ulubiony kolor), ale przetykana srebrną nitką, którz rzucała świetlne refleksy,
gdy tylko padło na nią światło, migocząc i mieniąc się tysiącem błysków jak
rozgwieżdżone nocne niebo.
- Simon, jaka ona jest piękna - wykrztusiłam
ze ściśniętym gardłem, ponieważ usiłowałam nie wygłupić się i nie rozpłakać
przy wszystkich ze szczęścia.
- Chciałem, żebyś miała coś wyjątkowegon na
bal.
Padliśmy sobie w objęcia w obecności
wszystkich zebranych, po czym zadzwonił dzwonek i musiałam zaraz iść na lekcje.
Przyciskałam do serca nową suknię podczas gdy w głowie kołatała mi się mysl:
Nie jesteś go warta... Nie zasługujesz na niego.... Zanim weszłam do klasy
udałam się jeszcze na chwilę do pokoju aby zanieść ten piękny prezent. Reszta
lekcji jak zazwyczaj minęła mi szybko. W końcu nadszedł wieczór. Przygladałam
się raz po raz, ciągle nienasycona widokiem nowej kreacji. Suknia byla prosta,
ale jak dla mnie idealna. Miała okrągły dekolt, ale nie aż tak głęboki jak te
suknie, które dziewczyny z mojej dawnej szkoly zazwyczaj ubierały na ważne
okazje. Z krótkimi rękawami, obcisła do pasa, od talii w dół spływala swobodnie
do ziemi, układając się w miękkie fałdy. Srebrne punkciki, którymi była usiana,
migotały w świetle lamp przy każdym moim ruchu. Migotał także naszyjnik; który
zawiesiłam na srebrnym łańcuszku. Dostałam go kiedyś od mojego wtedy bliskiego
przyjaciela. Miałam kiedyś podobny, ale ten różnił się od niego co najmniej
jedną rzeczą a mianowicie wysadzany był diamentami. No, ale koniec rozmyślania.
Przecież nie mogę pozwolić aby Simon zbyt długo na mnie czekał. Zaesłam na dół.
Tak jak myślałam już tam był. Gdy podeszłam do niego bliżej powiedział:
- Świetnie wyglądasz w tej sukni, tak jak
myślałem.
- Dziękuję! Bardzo mi się podoba! - Obróciłam
się wokół zalotnie, aby suknia zawirowała.
- Jak już mówiłaem wyglądasz bosko. A teraz
może już pójdziemy na bal?
- Tak, oczywiście.
Na
sali balowej było już dość dużo par. Próbowałam wyszukać wzrokiem Clary i jej
tajemniczego partnera.
-
Czego ty tak szukasz? - Spytał Simon.
-
Clary. Jestem ciekawa z kim przyszła.
- Nie powiedziała ci?
- Powiedziała, że to tajemnica.
- Ja już ją znalazłem.
- Naprawdę? Gdzie jest?
- Tam stoi - wskazał na koniec sali.
Clary
zauważyła nas w tym samym momencie co my ją, i razem ze swoim partnerem zaczęła
iść w naszą stronę. Gdy byli już koło nas powiedziała:
- Hej. To jest Jace. - Wskazała na
przystojnego chłopaka stojącego przy niej.Był uroczy – ciemne, gęste, kręcone
włosy, duże oczy i pełne usta.
O mój
Boże! W pierwszym momencie myślałam, że to... nie to niemożliwe. Bynajmniej tak
myślałam, ale to co sie później okazało całkowicie mną wstrząsnęło.